Czas na zmianę "kapelusza"? |
Długo zastanawiałam się nad tym, jak ten temat ugryźć. Walka ze spamem (którym dla mnie są np. bezmyślnie tworzone zaplecza i farmy linków, ale i same strony, których byt w SERP-ach uzależniony jest od powyższych) od dawna budzi we mnie emocje. I początkowo mocno kibicowałam Google, które - wraz z kolejnymi wdrażanymi zmianami (tu Pingwin, tam Panda) - miało oczyścić SERP-y z tego typu śmieci. I nawet przeczące sobie wzajemnie wytyczne tej wyszukiwarki (raz coś było "naturalne" i pożądane, po dwóch latach za to "naturalne" można było dostać filtr) to, choć wywoływały u mnie oczywiste zgrzytanie zębami, jednak przetrzymywałam. Bo w końcu chodziło o zrobienie porządku, prawda? Więc okej, niech będzie. Wprowadzało się kolejne modyfikacje na stronach Klientów, zawsze w myśl googlowskich reguł (no i trochę obok tychże; nigdy nie twierdziłam, że jestem SEO-wcem czystszym niż koszulka wyprana w tym cudzie co to już "bielsze nie będzie"). Ale jednak z umiarem, ostrożnie, jakąś konkretną wizją. Działałam tak sobie, wciąż wpatrzona w Google ze spamem walczące, i święcie wierząc, że faktycznie te notoryczne zmiany algorytmów i zasad służą wyższym celom.
Aż w końcu trafił mnie szlag.
Jest sobie firma, której nazwę przemilczę, bo właściciel nie należy do osób łatwych w obyciu, a jakoś nie mam ochoty być ciągana po sądach. Owa firma działa w branży usługowej (w detale nie będę się wdawać z uwagi na to, co napisałam wcześniej; jedni nie lubią węży, inni sądowego pieniactwa - są gusta i guściki). Początkowo nie zwracałam na tę firmę większej uwagi, zajęta pracą przy innej stronie z tej samej branży, ale w końcu coś mnie tknęło. TOP 1 na kilkudziesięciu (może i kilkuset, nie wiem, nie sprawdzałam aż tak zawzięcie) frazach, bynajmniej nie mało konkurencyjnych. Wręcz przeciwnie: w tym przypadku konkurencja rozpycha się łokciami, łapie wzajemnie za kołnierze i kopie po kostkach tak, że aż echo niesie. Zaintrygowana zjawiskiem przyjrzałam się bliżej stronie owej firmy i wówczas mną szarpnęło.
Na stronie radośnie i całkowicie bezkarnie, uprawiany jest keyword stuffing, dodatkowo kopiowane są fragmenty jednego tekstu i wklejane co parę akapitów. Gdybym miała zaprezentować schemat dotyczący sposobu umieszczania treści w tym serwisie, to wyglądałby on mniej więcej tak: (to w nawiasach i kursywą to moje dodatkowe "parę groszy"):
-
Zajmujemy się: pierwsze słowo kluczowe, drugie, trzecie, czwarte (...) piętnaste.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse non blandit turpis, sed porta mauris. Ut massa sem, luctus quis convallis non, egestas non leo. Proin vehicula neque at enim dapibus laoreet. Maecenas eget mauris pulvinar, molestie ligula eu, vehicula neque.
Gwarantujemy: pierwsze słowo kluczowe, drugie (schemat już chyba dla wszystkich oczywisty)
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse non blandit turpis, sed porta mauris. Ut massa sem, luctus quis convallis non, egestas non leo. Proin vehicula neque at enim dapibus laoreet. Maecenas eget mauris pulvinar, molestie ligula eu, vehicula neque.
Działamy w: nazwa miejscowości pierwsza, druga (...) czterdziesta (nie no, wy tak serio?!).
Zapewniamy: pierwsze słowo kluczowe. drugie (i tak w koło Macieju)
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse non blandit turpis, sed porta mauris. Ut massa sem, luctus quis convallis non, egestas non leo. Proin vehicula neque at enim dapibus laoreet. Maecenas eget mauris pulvinar, molestie ligula eu, vehicula neque.
Jeśli mieszkasz w: nazwa miejscowości pierwsza, druga (Chryste, ile można?) skorzystaj z naszych usług.
-
Na podstronach sytuacja wygląda identycznie. Rzecz jasna stosowane są i pogrubienie czcionki i kursywa i linki wewnętrzne i zdjęcia i tak dalej i tak dalej, co nie zmienia faktu, że całość bazuje głównie na powtórzeniach i na chama wepchniętych słowach kluczowych. Wszystko to w owym schemacie "pozycjonowane frazy, kopiuj-wklej, pozycjonowane frazy".
Szczęka mi się mocno zacisnęła, a jednocześnie ogarnęło mnie osłupienie, że taka radosna twórczość, łamiąca parę zasad Google z rzędu, nie oberwała jeszcze soczystego kopa od Pandy.
No ale dobrze, ciekawe jak też ta cud-strona jest linkowana. Sprawdziłam. Na przykład tak:
Spoko. Rzeczywiście, niezwykle naturalne są linki kierujące do polskiej strony, pochodzące z serwisów chińskich.
Od razu mi się przypomniało, jak jedna z moich stron otrzymała ostrzeżenie odnośnie nienaturalnych linków i jako przykład podany był, nieistniejący już zresztą, katalog Zgreda (jednego z najbardziej "kumatych" ludzi w branży SEO, którego szalenie lubię, zaś ogrom jego wiedzy, niezmiennie podziwiam). Zatem przepraszam, co jest dla Google bardziej naturalnym linkiem prowadzącym do polskiego serwisu - odnośnik z chińskiej strony składającej się z 3 podstron na krzyż czy polski moderowany katalog stron internetowych, stworzony przez człowieka, który o SEO ma kolosalne pojęcie? Widać to pierwsze.
I żeby jeszcze to był jakiś skromny wyjątek. A w życiu! Majestic w podsumowaniu "Wykryte języki przychodzące" (odnoszące się właśnie do tego, skąd linkowana jest strona) podaje jak byk, że:
No rzeczywiście, bardzo to "naturalne"... I co na to Pingwin, czuwający nad poprawnością profilu linków? Nie będę mówić co, choć na usta ciśnie mi się tylko jedno słowo.
Najgorsze w tym wszystkim jest właśnie kompletny brak reakcji Google. Strona działająca niemal wbrew tej wyszukiwarce, zasiada w TOP-ach, zostawiając konkurencję promującą się zgodnie z tym, co "Wujek Google nakazał", daleko w tyle.
Wypadałoby chyba na koniec podać jakieś wnioski wyciągnięte z powyższego, może pokusić się o eleganckie przemyślenia i stworzenie podsumowania całości.... Choć jedyne, na co mam ochotę po naklepaniu tego wpisu, to rzucenie w kąt "białego kapelusza" i zainwestowanie w blasty. Bo, jak widać na powyższym przykładzie, przechodzą one bez echa.