wtorek, 20 grudnia 2016

Google tańczy jak szalony...

Grafika pochodzi ze strony http://www.stevemasters.co.uk/seo-tips/
A przynajmniej taki wniosek nasuwa mi się podczas obserwowania domen, którymi się opiekuję.

Od kiedy Panda i Pingwin działają w czasie rzeczywistym minęło już sporo czasu i mogę wreszcie wyciągnąć wnioski z tych, rewolucyjnych (nie bójmy się tego określenia) aktualizacji. Co się zmieniło? Całkiem sporo.

Gdy obydwa algorytmy były "odpalane" ręcznie (zwykle raz na kilka miesięcy) można było mówić o większej stabilności. Teraz SEO to prawdziwe stąpanie po polu minowym, a każdy niewłaściwy ruch może skończyć się drastycznym spadkiem dla dowolnej frazy. Ale może być też odwrotnie, - odpowiedni zabieg może poskutkować poszybowaniem do góry hasła, które do tej pory było na naprawdę niskich pozycjach (50-60 miejsce w wynikach wyszukiwania).

Obserwując to zjawisko od dłuższego już czasu doszłam do dwóch wniosków:

1. Linki powoli tracą na znaczeniu. Nie oznacza to, że ich pozyskiwanie (z różnych źródeł i z różnymi anchorami) mija się z celem. Ale ich rola, przynajmniej w moje ocenie, straciła jeszcze bardziej na znaczeniu niż przed wdrożeniem najnowszych zmian w algorytmach).
2. Na wartości (i to znacznie!) zyskał content strony. Żeby nie być gołosłowną w skrócie opiszę eksperyment, jaki przeprowadziłam dla firmy, która promuje się w sieci na frazy naprawdę konkurencyjne (no nie, nie są to hasła w stylu "fotografia ślubna", ale również trudne).

Po 2-3 miesiącach walki o wyższe pozycje zaproponowałam Klientowi stworzenie nowej strony stricte informacyjnej (uprzejmie proszę nie mylić z byle jakim zapleczem). Witryna ta to głównie unikalna treść, opisy produktów, fotografie i linki odsyłające zainteresowanych zakupem konkretnego produktu do strony macierzystej. Efekt? Zdumiewający. Przy liczbie haseł idących w dziesiątki, strona (linkowana z sensem i umiarem) szybko zaczęła zdobywać wysokie pozycje nawet dla tych najtrudniejszych fraz. Czas "piaskownicy" upłynął, a witryna wciąż trzyma się dzielnie - aktualizowana o treści, rozmaite "bajery" przydatne dla użytkowników. Słowem - bazująca na wartościowych tekstach, skierowanych do odwiedzających.

Ewidentnie widać, że Google coraz intensywniej koncentruje się na tym, co witryna ma do zaoferowania użytkownikowi, zaś linki traktuje trochę po macoszemu (i raczej karze za nie, niż nagradza).

3. Koncentrowanie się wyłącznie na optymalizacji stron desktopowych już dawno mijało się z celem, a teraz (takie odnoszę wrażenie), strona nie posiadająca wersji responsywnej lub odrębnej wersji mobile, nie wzbije się wysoko i nie przyniesie właścicielowi upragnionego ruchu i szans na zysk.

Jako branża SEO zaczynamy chyba dochodzić do tego samego etapu, co branża architektów. Pozwolę sobie, oczywiście nie dosłownie, zacytować słowa jednego z profesorów wykładających architekturę. Wypowiedział on mniej więcej następujące słowa: "Normalny człowiek myśli zwykle o 2-3 rzeczach jednocześnie. Architekt zmuszony jest myśleć jednocześnie o kilkudziesięciu". I coś w tym jest. Pilnowanie Search Console, stały monitoring linków zewnętrznych i wewnętrznych, dbałość o content, o poprawne działanie serwisu na różnych urządzeniach, ciągła aktualizacja treści, dbałość o unikalny content i grafiki, pamiętanie o atrybutach "alt" dla obrazków, znacznikach, tagach META, szukanie domen do potraktowania trzysta jedynką, wychwytywanie 404 (zwłaszcza w dużych serwisach) - to zaledwie podstawa i  kropla w morzu spraw, na których skupiać się musi dzisiaj człowiek zajmujący się SEO.

Czy ten trend się utrzyma? Myślę, że tak, przynajmniej do czasu, aż Google nie wymyśli czegoś nowego - nowy algorytm, zmiany w już istniejących czy też może nowe wytyczne dla webmasterów. Wówczas będziemy mogli już faktycznie przybić piątkę architektom, względnie zapaść na nerwicę (choć ta wątpliwa przyjemność i tak dopadła już zapewne wielu z nas).

Co nam pozostaje? Myślenie o tym, co trzeba zrobić tu i teraz, by strona była dobrze widziana przez Google, ale też starać się przewidzieć kolejne ruchy wyszukiwarki (o proszę, zahaczamy już o kwestie nadprzyrodzone i wróżenie z fusów), ale przede wszystkim - wyciągać wnioski i wciąż zmieniać strategię działań w oparciu o dane, którym przecież przyglądamy się bez mała każdego dnia. No i uświadamiać Klientów, że "lepiej, to już było". Teraz może być tylko trudniej, choć i z tego "trudniej" wiele można uzyskać (przy odpowiednim podejściu i zrozumieniu ze strony Klienta).

Ale na pocieszenie można dodać, że wszystkie działania Google, które nas dotykają, mają wreszcie szansę na uderzenie w spamerów. I choć wciąż nie jest trudno natrafić na witryny w TOP-10 trącące spamem na kilometr, to jednak odnoszę wrażenie, że jest ich coraz mniej. A dla wszystkich, którym zależy na zachowaniu zasad fair play, to przecież dobra wiadomość.

wtorek, 31 maja 2016

Odpowiedzi na trudne (?) pytania Klientów

wściekły Klient
Od czasu, gdy do zabawy SEOwców w promowanie stron dołączyły algorytmy Google, branża musiała zmienić swoje podejście do tzw. pozycjonowania, a także własne metody pracy. Pozyskiwanie na tony odnośników (z byle jakich źródeł), to już przeszłość. Kiedyś owszem - dawało to niezłe wyniki. Po przejściu pierwszego Pingwina wynik w wielu przypadkach był już tylko jeden - gwałtowny spadek strony w SERP.

Podejście zatem się zmieniło, czego wielu Klientów nie jest w stanie zrozumieć. I trudno mieć do nich o to pretensje (no, ewentualnie o formę, w jakiej wyrażają swoje niezadowolenie z pracy firmy SEO). Najczęściej spotykam się z dwoma pytaniami, które Klientom spędzają sen z powiek:

1. Pani, dlaczego tak drogo?! [tu muszę przy okazji zaznaczyć, że nie stosuję stawek "zaporowych" i staram się promować strony na tyle tanio, żeby Klient nie poszedł z torbami, a jednocześnie na tyle "drogo", by po przeznaczeniu środków otrzymanych od właściciela serwisu na jego sensowną promocję, coś mi jednak w kieszeni zostało. Tu szeroko uśmiecham się na myśl o ukochanym ZUS]
2. Pani, to już trzeci/czwarty/piąty miesiąc, od kiedy zawarliśmy umowę, a wyniki takie słabe!

Co do pytania numer jeden - drogo, bo promowanie stron w Internecie po prostu zaczęło być kosmicznie drogie po uruchomieniu przez Google algorytmów. W czasach "przedpingwinowych" w szybkim czasie i stosunkowo małym kosztem, można było zdziałać cuda. To się jednak skończyło, co z pewnością nie uszczęśliwiło ani branży, ani Klientów, ale za to poprawiło jakość stron górujących w SERP na najbardziej konkurencyjne frazy. No w porządku, nie zawsze, ale wyjątki potwierdzają regułę, a Google ze spamem wciąż walczy i osobiście gorąco mu kibicuję.

Metod promocji mamy wiele, z czego większość po prostu kosztuje. Dajmy na to wartościowe katalogi (naprawdę wartościowe, których wskaźników TR może pozazdrościć wiele serwisów o zupełnie innej tematyce). Za wpisy w takich katalogach się płaci i nie są to wcale małe kwoty. Oczywiście można od razu rozpocząć tutaj dyskusję czy płacenie za odnośniki nie jest sprzeczne z wytycznymi dla Webmasterów, ale bądźmy realistami. Link z wartościowego katalogu warto mieć, a poza tym jeszcze nie spotkałam się z karą ręczną za odnośnik umieszczony na przykład w katalogu Wirtualnej Polski, Onetu czy Interii.

Kolejna sprawa to artykuły sponsorowane, wykorzystywane chętnie i radośnie nie tylko w Internecie. Taka forma reklamy to naprawdę wysokie koszty. Pomijam czas poświęcony na zebranie ciekawych informacji i napisanie tekstu, ale jego publikacja w renomowanym portalu... Hoho! Tu dopiero zaczynają się schody, bo stawki niektórych takich serwisów są zaporowe. A wiadomo, że wartościowego artykułu poświęconego na przykład depresji, nie będziemy usiłowali opublikować na blogu o średniej "odwiedzalności", na dodatek skupiającego się na, dajmy na to, zdrowym odżywianiu.

Dużą rolę odgrywa też czas poświęcony na promowanie strony. Jej dogłębna analiza, wprowadzanie poprawek w treści (bądź ich rekomendowanie Klientowi), eksperymentowanie z tagami META w celu sprawdzenia, które "żrą", a które wręcz przeciwnie, pilnowanie profilu linków, szukanie porzuconych przez właścicieli domen z dobrą historią, które można by przejąć (czasem wylicytować na aukcji i tu znów kłaniają się koszty), w celu wykorzystania ich na potrzeby promocji serwisu i tym podobne i tak dalej. To wszystko trwa, poświęca się tym zajęciom dużo czasu, a to też kosztuje (ostatecznie Klient nie płaci za linki, tylko za pracę SEOwca - i choć może niektórym ciężko w to uwierzyć, to jednak pracownicy firm SEO nie spędzają połowy dnia na oglądaniu śmiesznych filmików na YouTube, tylko zasuwają jak małe maszynki, wyszukując kolejne sposoby na wypromowanie serwisu, którym się opiekują).

A pytanie numer 2? Odpowiedź znów jest prosta: potrzebny jest czas. Zbyt gwałtowne pozyskiwanie odnośników (tak uwielbiane przed rokiem 2011), może wydać się Google podejrzane (pomijam sytuacje, w których firma wprowadza nowy produkt czy ofertę, która jest na tyle innowacyjna bądź interesująca, że tematem zaczynają interesować się media i rozpisują się na jej temat, przy okazji linkując do wspomnianej strony). Wszystkie działania należy prowadzić z rozwagą i rozkładać je w czasie, zamiast (jak to było kiedyś), poświęcić dwa miesiące na dzikie podlinkowywanie strony, a przez kolejne - patrzeć tylko na szybujące w górę pozycje strony i pławić się w glorii i chwale. Jeśli coś ma być zrobione dobrze i z głową, a na dodatek strona jest promowana na frazy bardzo konkurencyjne, to nie da się uniknąć czekania na wyniki.

I na sam koniec - często sami Klienci rzucają firmom SEO kłody pod nogi, jednocześnie narzekając na brak efektów, a twardo i z uporem odmawiając wprowadzenia w serwisie absolutnie niezbędnych zmian (pomijam sytuacje, w których Klient nie płaci kolejny miesiąc z rzędu i robi awanturę, że wyników brak). Wybierają do promocji pojedyncze frazy o zabójczej konkurencyjności, jednocześnie nie oferując firmie SEO niczego, co pomogłoby w zrealizowaniu usługi (czy to danych dostępowych do ftp, Search Console, czy wreszcie wyrażeniu zgody na rozszerzenie opisów znajdujących się na stronie; przykład z życia wzięty - firma chce się promować na popularne słowo kluczowe, które w treści serwisu pojawia się raz. Skoro fraza ma być powiązana z faktyczną działalnością danego przedsiębiorstwa i jest dla niego tak istotna, wypadałoby jednak danemu produktowi czy usłudze poświęcić nieco miejsca - utworzyć osobą podstronę, elegancko ją opisać, dodać jakieś zdjęcia i tak dalej i tak dalej). 

Warto pamiętać też o sprawie chyba najważniejszej - stron nie tworzymy dla wyszukiwarki, tylko dla użytkowników. Bo nawet jeśli ktoś wyda ciężkie pieniądze i faktycznie pojawi się na wysokich miejscach w SERP (i to na pewno nie dzięki metodom White Hat czy nawet Gray Hat), to uboga merytorycznie witryna nie zachęci odwiedzających do tego, by zainteresowali się bliżej tym, co jej właściciel ma do zaoferowania. Nie mówiąc już o tym, że w końcu i Panda zwróci uwagę na ubogą wartość merytoryczną serwisu i szybko zdobyte TOP5 przejdzie do historii.

piątek, 25 marca 2016

Link Building w kolorze #CCC - niezbędnik pozycjonera

Darmowy e-book opracowany przez Martę Gryszko, poświęcony metodom pozycjonowania, to skarbnica wiedzy - zwłaszcza dla tych osób, które w branży SEO stawiają swoje pierwsze kroki. Ale i "starzy wyjadacze", którzy połamali sobie zęby na googlowskich Pandach i Pingwinach, też znajdą w nim ciekawe informacje. I nie tylko!

Bardzo dużą zaletą poradnika jest szczegółowe opisywanie wszystkich technik pozyskiwania linków, wraz z podaniem konkretnych przykładów. Jak podkreśla autorka, metody, o których mowa jest w "Link Building w kolorze #CCC", wykorzystuje w swojej pracy na co dzień. Są to zatem techniki nie tylko dokładnie sprawdzone i wielokrotnie przetestowane, ale - co istotne - przynoszące dobre efekty.

Co równie ważne, e-book został udostępniony czytelnikom bloga Marty 17-ego marca bieżącego roku, jest więc to naprawdę świeża dawka wiedzy.


Na 29 stronach poradnika, omówione zostały między innymi takie zagadnienia jak:
  • Aktualizacja niedziałających linków
  • Sposoby linkowania
  • Umiejętne wykorzystanie informacji prasowych (oczywiście pod kątem zdobycia odnośników)
  • Umieszczanie wpisów w katalogach stron
  • Wykorzystanie materiałów chronionych prawem autorskim do pozyskiwania linków
  • Metody pozyskiwania linków z tzw. silnych domen (między innymi .gov)
  • Analiza linków konkurencji
  • Linkbaiting (tworzenie treści, do których sami użytkownicy będą chętnie linkować) oraz egobaiting
  • Serwisy dziennikarstwa obywatelskiego jako źródła zdobywania odnośników
  • Umiejętne wykorzystanie dodatków na stronie


To oczywiście nie wszystkie zagadnienia, opisane w poradniku, ale trzeba przyznać, że już sama powyższa lista robi wrażenie i sugeruje, że z e-booka można się będzie wiele nauczyć. I faktycznie - można.


Choć z SEO zaprzyjaźniona jestem od 10 lat, z przyjemnością zapoznałam się z technikami opisanymi przez Martę, znajdując kilka ciekawych porad i wskazówek, które z chęcią wykorzystam w swojej pracy. Początkujący pozycjoner prawdopodobnie potraktuje ten podręcznik jako kopalnię skarbów i źródło nieograniczonych możliwości.

Co ważne - Marta nie promuje w swoim e-booku technik spamerskich, rozgraniczając informowanie od "zalewania śmieciowymi wiadomościami". Ci, którzy liczyli na szybki wgląd w metody hurtowego zdobywania linków do strony, z pewnością będą zawiedzeni. I dobrze, bo promować należy wiedzę, która pozwala pozyskać odnośniki w sposób, który Google aprobuje (linkbaiting, "upominanie się o swoje" w przypadku wykorzystania przez osoby trzecie materiałów z naszej strony), a w najgorszym razie toleruje (np. katalogi stron, których nie należy mylić z tępionymi przez wyszukiwarkę farmami linków).

Ostatnią kwestią, o której chciałabym wspomnieć, jest czytelność poradnika. Jasne sformułowania, dokładne omawianie poruszanych tematów. Język zrozumiały zarówno dla SEOwca z wieloletnim doświadczeniem, jak i początkującego pozycjonera. To duża zaleta poradnika, jakim jest "Link Building w kolorze #CCC". Wszyscy, którzy obawiali się, że nie zrozumieją przynajmniej połowy zawartych w nim treści, mogą więc odetchnąć z ulgą. To podręcznik, z którego korzysta się z przyjemnością i do którego zapewne nie jeden raz będzie się jeszcze wracać, dla ugruntowania swojej wiedzy lub przypomnienia sobie konkretnego zagadnienia. Oczywiście tak długo, jak opisane w nim techniki będą miały rację bytu. A potem? Znając Martę, przygotuje kolejną, aktualną publikację ;)


Poradnik Marty Gryszko można znaleźć na stronie http://www.lexy.com.pl/blog/darmowy-poradnik-o-link-buildingu