czwartek, 31 października 2013

Błądzący we mgle - nowe realia dla firm SEO?

polujący na jelenia
Bo ja tu jestem boss i kurde,
nikt mnie nie podskoczy!
Nastały dziwne czasy. Poważnie. Przynajmniej dla tych firm SEO i SEM, które jak szalone stawiają na przejrzystość i uczciwość, chromoląc często dobro własne i ceniąc wyżej Klienta niż siebie (a takich firm na naszym rynku nie brakuje). I o ile kiedyś (bo ja wiem, jeszcze z rok temu?) osób usiłujących wykorzystać naiwność/dobre serce (niewłaściwe skreślić) takich firm, było stosunkowo niewiele, o tyle ostatnie miesiące przypominają jakąś zbiorową akcję "polowania na jelenie".

Skąd tak daleko posunięty wniosek? Zarówno z przeglądania wpisów firm SEO na G+ czy choćby z rozmowy, jaką niedawno odbyłam z dwoma uroczymi SEOwcami z Łodzi.

Faktem jest, że w zastraszającym wręcz tempie (i zdaje się, że wprost proporcjonalnym do nakładania filtrów na rozmaite strony internetowe) przybywa osób, które za wszelką cenę:
  • usiłują tanio wypromować swoją stronę kompletnie ignorując fakt, że teraz jest to nierealne (tłumaczenie tego doprowadza zwykle do uzyskania odpowiedzi "Proszę mi nie opowiadać bajek, tylko zejść z ceny. Ja wiem, że to można zrobić taniej.")
  • usiłują pod pretekstem pozycjonowania pozbyć się filtra nałożonego na stronę (prośba o dostęp do Narzędzi dla Webmasterów w celu sprawdzenia kondycji witryny kończy się zwykle tekstem "A na co to Pani? A bez tego się nie da? Niech Pani wyceni i już, inne firmy nie proszą o takie dane!")
  • deklarując chęć współpracy i gotowość podpisania umowy zaznaczają, że nie dadzą dostępu do własnej witryny (o tym, by otrzymać dane do ftp czy do CMS można zapomnieć), a jeśli już nawet zgodzą się na wgląd w GWT, to i tak odmówią pełnego dostępu do tego narzędzia (co doprowadzić może do rozpaczliwej sytuacji, w której za diabła nie wiadomo, co jest grane - przyszła jakaś odpowiedź od Google czy nie przyszła? Wgrany został disavow.txt czy nie?)
  • nie zgadzają się na optymalizację strony ("Bo mnie się podoba tak jak jest i na tym proszę działać. Płatność tylko za wyniki!")

Przykładów każdego dnia przybywa i mnożą się one niczym króliki na wiosnę, a osoby polujące na tych kretynów o dobrych sercach (tak, zaliczam się do tych naiwnych jednostek), uciekają się nawet do desperackich haseł "Pomocy, już nie wiem co robić! Sytuacja jest dramatyczna!" (po czym przypadkowo wychodzi na jaw, że firma prosperuje w najlepsze i wręcz nie ma na kiedy ogarnąć zamówień od własnych Klientów).

Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że osoba nie okazująca za grosz zaufania do upatrzonego "jelenia", od swojej ofiary domaga się:
  • gwarancji dla wysokich miejsc w wynikach organicznych;
  • gwarancji dla braku kar ze strony Google;
  • zapisania w umowie, że w razie nie osiągnięcia satysfakcjonujących wyników (oczywiście rozliczanie tylko za pozycję i tylko TOP5), jeleń zapłaci odszkodowanie;
  • w przypadku nałożenia kary przez Google na stronę, jeleń uczyni to, co wyżej.

Naiwnie sądziłam, że rosnąca świadomość wśród Klientów doprowadzi do łatwiejszej współpracy, zrozumienia sytuacji w jakiej znalazły się firmy SEO i gotowości do działania ramię w ramię, w celu uzyskania jak najlepszych wyników. Niestety coraz częściej świadomość nie idzie w parze ze zrozumieniem, lecz z chęcią zrobienia firmy w konia (jak zasugerował jeden z moich rozmówców, o których wspominałam na początku wpisu, celem wyciągnięcia odszkodowania - obskoczyć parę takich firm, zawrzeć umowy nakładające konieczność wypłacenia sowitej sumki określonej we wspomnianej umowie i można się nieźle wzbogacić!).

Sytuacja jest zatem mało komfortowa, mówiąc delikatnie. Zgadzając się na działanie w ciemno (jest filtr czy go nie ma? Jeśli jest, to za jaki rodzaj linków? Jakie podjąć działania dla unormowania sytuacji i przywrócenia równowagi? Iść w zdrową szeptankę, inwestować w solidne zaplecze, w AdWordsy, a może postawić na społeczności?) ryzykujemy - ładujemy własne środki w promowanie strony i nie mamy z tego nic kompletnie, no może poza rozstrojem nerwowym (na którym chyba nikomu nie zależy, nie liczę masochistów).

Zdaje się, że świadomość potencjalnych Klientów (nie mówię o wszystkich, wyłącznie o myśliwych marzących o jeleniach) sprawi wkrótce, że firmy SEO które do tej pory okazywały zrozumienie, współczucie, szły na ustępstwa - stwardnieją na granit. Bo, jak mówi urocze powiedzonko "Jeśli chcesz mieć miękkie serce, to musisz mieć twardą dupę" (przepraszam za dosadne sformułowanie, ale takie prawa cytatu). Zresztą zdaje się, że moje miękkie serce w ostatnim czasie zaczęło tworzyć wokół siebie ochronną skorupkę, a asertywność wystrzeliła u mnie z hukiem (o nie, w jelenia przemienić się nie dam). I tylko dzięki temu, że z większością moich Klientów współpracuję w atmosferze pełnego zaufania i wzajemnej wyrozumiałości, ta skorupka nie przemieniła się w mur nie do przebicia. Za co z całego serca wspomnianym Klientom dziękuję.

17 komentarzy:

  1. YEAH ! Ktos to wreszcie dosadnie napisał ... bo Mnie Zgredowi nei wypada ;) :P

    OdpowiedzUsuń
  2. To co piszesz to pół biedy bo można po prostu nie podpisywać umowy. Gorzej jest z tym, że jest coraz więcej klientów, którzy nie płacą przy rozliczaniu za efekt. Poświęcasz mnóstwo czasu, własne pieniądze, strona wchodzi w TOP, a potem kontakt ze strony klienta się urywa. I co robić, zdejmować wszystkie linki? Brak płatności za wykonaną pracę to ostatnio prawdziwa plaga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kwestia pewnego komfortu i tak jak wspominasz asertywności. Ja zwykle kończę wszelkie Klienta zapędy stwierdzeniem - Ale to (Pan, Pani, Państwo) przyszli do mnie po pomoc, nie ja do was. Ja nie potrzebuje pomocy. Rozwiązuje to bardzo dużo kwestii na samym starcie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewelina - jest na to prosty sposób - definiujesz sobie profil idealnego klienta i wszędzie, jasno i klarownie, to komunikujesz. Takie podejście ma zadziwiającą siłę, polecam sprawdzić :-) Przeczytałem ten Twój wpis, ale dla mnie to jak opowieść z innego świata - w ogóle nie mamy takich sytuacji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam paru Klientów niemal idealnych, ale trudno żebym wykopywała za drzwi kogoś, kto chce współpracować i na początku istotnie tę chęć widać. Potem zaczynają się schody i pewnie - mogłabym rozwiązać umowę, ale jednak czuję się odpowiedzialna za tego człowieka. W końcu powierzył mi zadanie, zaufał, jakoś nie umiem na to machnąć ręką.

      Podam przykład - Klient, z którym współpracowałam przez 5 lat, zrezygnował z moich usług po pierwszym Pingwinie, niemal trzaskając drzwiami. Nie obchodziła go przyczyna spadku, miał to w nosie, znalazł już inną firmę i do widzenia. Napisałam do niego tylko prośbę, żeby ta nowa firma zwróciła uwagę na rzeczy, które po zmianach algorytmu trzeba zoptymalizować. Mail do niego trafił - czy przeczytał? Nie wiem, raczej wywalił do kosza. Mimo to do dzisiaj żałuję całej sytuacji, bo choć zarobki miałam dzięki niemu skromne (a i opóźnienia w płatnościach się zdarzały), to człowieka lubiłam. I jeszcze głupsza sprawa - do dzisiaj monitoruję pozycje jego strony (nie wiem, jakaś odpowiedzialność idiotyczna czy co?) i widzę, że wciąż jest tragicznie, co mnie smuci dodatkowo (bo w końcu facet straci serce do wszystkich SEOwców, a nie wszyscy na to zasługują).

      Poza tym żebym mogła sobie zdefiniować profil Klienta idealnego i grzmieć o nim wszem i wobec, to najpierw sama musiałabym takie wymagania spełnić. Nie czarujmy się. Od ideałów jestem daleka. Więc jakim prawem miałabym wymagać od innych, a od siebie nie?

      Usuń
    2. "o dzisiaj monitoruję pozycje jego strony" ... ja dalej mam dostępy do GA,NDW, a nawet Google Adwords i monitoruje frazy. Nie kasuje, no cóż, czasem klienci powracają wtedy statystyki się przydają:)

      Usuń
  5. Bardzo fajny tekst Ewelino, niestety takie czasy. Warto jednak przypomnieć, że pozycjonowanie to jest biznes, a nie charytatywne działanie garstki napaleńców ;) To firma SEO decyduje jak wygląda umowa i klient albo się zgadza, albo nie, tak jak to jest w innych firmach: bankach, telekomach itp. Dlatego wiele winy mają tu sami pozycjonerzy, którzy podpisują umowy z hakiem na samego siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym, że nie jestem fundacją charytatywną, z uporem maniaka przypomina mi mój mąż ;) To zaś, że jestem zapaleńcem zawodu, poświadczy chyba każdy kto poznał mnie osobiście. Gęba mi się, za przeproszeniem, nie zamyka, a od słuchania osób mądrzejszych ode mnie mało mi głowa od kiwania z entuzjazmem i zachwytem nie odpadnie ;)

      Usuń
  6. Dobry i trafny tekst, ale nastały takie czasy, że taka sytuacja występuje w przypadku większości usług.

    OdpowiedzUsuń
  7. zgadzam się z Panel Lejmanem - bierz tylko klientów o ustalonym profilu ... a co do płatności ... trzeba stworzyć całą maszynę do ich odzyskiwania ... bez tego moja firma by już dawno upadła ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasy jak każdze inne. Trzeba jasno ustalać warunki współpracy. Klient kręci, proponuje swoje zapisy to grzecznie mu się odmawia.

    OdpowiedzUsuń
  9. "usiłują pod pretekstem pozycjonowania pozbyć się filtra nałożonego na stronę"

    A właśnie zastanawiałem się, czy to tylko ja mam takie szczęście. Muszę przyznać, że w ostatnich dwóch miesiącach sporo pytań od właścicieli takich stron otrzymuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rozmów w branży wynika, że problem jest powszechny :(

      Usuń
  10. Prawda jest taka że sama branża rozpieszczała przez kilka ostatnich lat Klientów rozliczając się głównie za sukces, teraz zbieramy tego żniwo - ja również :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Coś pięknego :D chyba do każdej korespondencji z potencjalnym klientem załączę link do tego wpisu ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przypadkowo do kosza trafił komentarz osoby, która całą sytuację przedstawiła z drugiej strony - Klientka zaufała niewłaściwej firmie, co skończyło się nałożeniem dwóch filtrów na jej dwa serwisy. W tej sytuacji faktycznie wygląda na to, że pozycjonerom zależało głównie na zysku (umowa z okresem wypowiedzenia 6 miesięcy + wysoka opłata).

    Oczywiście ten kij ma dwa końce - tak, jak są uczciwi SEOwcy, tak są i uczciwi Klienci. Warto jednak po prostu zacząć stosować zasadę ograniczonego zaufania i przy podpisywaniu tak ją negocjować, by była satysfakcjonująca dla obu stron.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko co piszesz jest prawdą. Jeżeli chodzi o miękkie serce to prawda - Musisz mieć twarde nie tyle 4 litery co dobrze skonstruowaną umowę w której zawierasz punkty takie aby móc kontrolować tą współpracę. Czyli np. Jeżeli jest efekt a klient nie płaci to bierzesz i po prostu naliczasz odpowiednie odsetki a następnie do firmy windykacyjnej a potem do e-sądu. Jeżeli klient jest kumaty i zna prawo to składa sprzeciwy i postępowanie może trwać kilka lat. Jednak odsetki dalej rosną a jak masz racje to prędzej czy później wygrywasz.

    OdpowiedzUsuń