Panie i Panowie, będzie (?) cyrk! |
Nie wszyscy SEOwcy rzecz jasna, ale nawet święty, torpedowany codziennie wycedzonym przez zęby hasłem "To już w tym tygodniu!" zapewne też dostałby lekkiej trzęsawki i odczuł falę niepokoju, przelewającą się po jego wnętrzu.
Z jednej strony - trudno dziwić się temu, przepraszam za wyrażenie, "trzęsieniu portkami". Wszak to chyba pierwszy Pingwin rąbnął w branżę najmocniej i wymógł pewne zmiany związane z podejściem do SEO. Z drugiej jednak strony - zdaje się, że wyciągnęliśmy wnioski z tamtego Armageddonu i paru kolejnych? Czego się więc bać?
Nie wnikam czy powody do obaw mają Panowie W Czarnych Kapeluszach (tym się zwykle wiele potrafi upiec), ale WHS
i GHS też nie powinny raczej popadać w paranoję. Jeśli, jak uczono nas na szkoleniach, przez jednostki przesiąknięte wiedzą prowadzone:
i GHS też nie powinny raczej popadać w paranoję. Jeśli, jak uczono nas na szkoleniach, przez jednostki przesiąknięte wiedzą prowadzone:
- dywersyfikujemy linki
- dywersyfikujemy anchory
- strony mamy zoptymalizowane tak, że można tylko nad nimi cmokać z zachwytu
- stawiamy na brand
- nie tolerujemy upychania słów kluczowych
- staramy się być wszędzie: społeczności, fora, portale tematyczne związane z naszym serwisem
- budujemy serwisy pod strony Klientów (nie mylić z bezwartościowymi zapleczami)
- mamy odnośniki dofollow, nofollow, z tekstu, z grafiki i Bóg wie jeszcze jakie
to raczej nowego Pingwina przetrzymamy. Oczywiście o ile jego założeniem nie jest zastosowanie strategii spalonej ziemi ;) W sytuacji, gdyby linkować nijak się już nie dało i gdyby odnośniki, rekomendacje etc. straciły kompletnie wartość, co nam zostanie? Jak to po bombie atomowej, niewiele - karaluchy i linki sponsorowane. Ale osobiście jestem zdania, że aż tak źle nie będzie. Pozycje polecą? Polecą. Ale czy to pierwszy strzał Google w naszą stronę, po którym się podnieśliśmy? Nie pierwszy. Mało pocieszające, że zapewne także nie ostatni.
Dobre podejście :) Co ma być to będzie, nie mamy na to wielkiego wpływu - raczej lepszą strategią jest przyzwyczajenie się do zmienności i tyle :)
OdpowiedzUsuńJa tam czekam z utęsknieniem aż cokolwiek posprząta ten bajzel...
OdpowiedzUsuń