Jak zauważyła już
Marta Gryszko i co pokrywa się z oglądanymi na dzień wykresami, zwierzątka Google szaleją. I specjalnie użyłam
liczby mnogiej, ponieważ analizując sobie witryny, zauważyłam spadek na stronach promowanych lokalnie. Tąpnęło jeszcze przed Pingwinem 3.0., co widać na załączonym obrazku. Zdaje się, że jeszcze zanim zawitał do nas Pingwin, nad jego głową przeleciał Gołąb i to od niego zaczął się ten zwierzęcy cyrk Google:
|
Ten szary kolor to czas wprowadzenia Gołębia (tak mi podpowiada dusz), lekkim fioletem zaznaczone są dni, w których szalał już Pingwin
Zmiany na pozycjach widać gołym okiem. Część fraz spadła po Gołębiu i ich spadek został podtrzymany przez Pingwina. Inne frazy w miarę się wybroniły, niektóre już w parę dni po przejściu Pingwina zaczęły wracać na wyższe miejsca i tak jest to dzisiaj.
Pingwin jednak robi swoje, zauważyłam na tę chwilę coś pomiędzy "tańcem Google" a "zamrożeniem wyników". Część witryn wciąż uprawia sambę, doprowadzając mnie do palpitacji, część zamarła i czy też traktujemy je kijem czy marchewką, nie wykazują chęci do współpracy.
Jeśli Marta przewiduje słusznie, to czas jakiś jeszcze będziemy w tym pacie tkwić. Osobiście mam wrażenie (analizując strony pozycjonowane lokalnie), że Gołąb też jeszcze ostatniego gruchnięcia z siebie nie wydał. Oby tylko owo gruchnięcie nie przełożyło się na gruchnięcie w dół - wyników.
P.S. Dla zainteresowanych. Wyżej zaprezentowany wycinek strony należy do firmy z Warszawy, hasła są raczej konkurencyjne (przepychanka trwa ostro od czasu, gdy i ja włączyłam się do gry). Niezadowolenie Klienta również już odczułam (głupio mówić do człowieka z poza branży słowa "Proszę Pana, Pingwina ani Gołębia nie przeskoczę, trudno powiedzieć kiedy dla wszystkich haseł będą TOP-y).
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz