Może nie tyle "miesza", o ile po raz trzeci w tym roku zmienia swoje zasady określające tzw. jakość stron. I dotyczy to witryn "międzynarodowych", a zatem - innych niż w języku angielskim (choć witryny "angielskie" również kolejny raz wzięto pod lupę).
Ta aktualizacja ma, po raz kolejny, pokazać, że Google walczy ze spamem oraz informacjami "nieprawdziwymi". Co jednak oznacza w praktyce?
- dostosowanie wyświetlania reklam do faktycznej tematyki serwisu, w której się znajdują;
- obniżenie "wartości" strony, która prezentuje tzw. treści spiskowe, prezentując je jako fakty;
- strony zbudowane w oparciu o publikowanie na nich "nieprawdziwych informacji".
Co jeszcze zostało zmodyfikowane? Podając za seostation.pl:
- zmienione zostały tzw. wytyczne dotyczące lokalizacji oraz kierowaniem wyników na wybrany obszar;
- zwiększenie czujności "oceniających" jakość witryny, na sprawdzanie poprawności wyświetlania aktualnych wyników wyszukiwania na dane zapytanie;
- usunięci reklam o charakterze związanym z erotyką (pojawiać się będą wyłącznie w serwisach, które taką tematyką faktycznie się zajmują);
- oznaczenie "języka strony" odgrywać będzie większą rolę niż dotychczas (oznaczenie "właściwą flagą");
- zwiększenie czujności "oceniających" pod kątem określenia jakości strony, powiązanej z jej lokalizacją, preferencjami i językiem ojczystym;
- umożliwienie wyświetlanie w SERP anglojęzycznych witryn na zapytanie użytkownika, wpisującego w Google "poszczególne frazy" (dotyczy: konkretnej firmy, produktu, informacji naukowych).
Działania te mają wspomóc Google w zwalczaniu spamu w SERP (czemu niezmiennie kibicuję), ale po prawdzie, obawiam się, że "uczciwym stronom" (z odpowiednim contentem, ale niekoniecznie odpowiednim zapleczem odnośników), też się może "dostać". Pozostaje to, o czym pisałam już dawno - koncentrowanie się na treściach unikalnych, stricte powiązanych z tematyką serwisu i odpuszczenie w dużym stopniu linkowania (zwłaszcza tego "na ślepo"). Wkrótce mogą bowiem wypłynąć kolejne "wytyczne" Google, które strony nieanglojęzyczne potraktują gorzej nie tylko z uwagi na zawarte na nich treści, ale również z uwzględnieniem jakości samych linków (pamiętajmy zresztą o Pingwinie, który cały czas ma "oko" na nasze serwisy www).
Skąd wiadomość, że google obniża ranking stron zawierających tzw. treści spiskowe, prezentujące je jako fakty? Czy ma to związek z walką z fake news? Prosiłbym o link do oficjalnego wpisu od Google na ten temat.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę: https://static.googleusercontent.com/media/www.google.com/en//insidesearch/howsearchworks/assets/searchqualityevaluatorguidelines.pdf
UsuńCiekawe jak świetne autoamty Google poradzą sobie z wychwyceniem fałszywych treści ;-)
UsuńZaciekawiło mnie to obniżanie wartości strony na podstawie prezentowania treści spiskowych. Czyżby Google walczy o to aby ukryć prawdę ? :D
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że moje pierwsze skojarzenie było identyczne ;)
UsuńDla mnie dość zabawny jest podział na strony anglo- i "nieanglo-" języczne, który nie dość, że przypomina nasz krajowy podział na tzw. pierwszy i drugi sort, to został wymyślony chyba tylko po to, żeby namieszać ludziom w głowach. Wygląda to tak, jakby za każdym razem chcieli zrobić coraz to więcej szumu o swoich aktualizacjach i przez to najpierw wpada do sieci informacja o dokonaniu takowej ogólnie, a za jakiś czas wpada kolejna, ale tym razem dla stron w języku innym niż angielski. Tylko po co tyle zamieszania?
OdpowiedzUsuńNo cóż. Kolejne aktualizacje jak zawsze mają ułatwiać wyszukiwanie i jak najtrafniej dopasowywać wyniki dla użytkownika. W praktyce różnie to bywa.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to Google co chwilę zmienia parametry algorytmu. Jeszcze sami nie wiemy co nas czeka za rogiem :)
OdpowiedzUsuń