wtorek, 13 listopada 2018

Kolejna aktualizacja w Google - tym razem rodem z "horroru"

Wydawałoby się, że po ostatnich istotnych aktualizacjach algorytmu wyszukiwarki Google (mających miejsce bez mała co miesiąc), nastąpi chwila na złapanie oddechu. Niestety - Google znów "namieszało" w wynikach wyszukiwania. I o ile poprzednie zmiany miały pewien sens (zauważyć można było zmiany w pozycjach względnie sensowne - w górę poszły strony bogate w content), tak tym razem zagraniczna branża SEO bije na alarm.

horror Google

Jak mówi jeden z SEOwców, wypowiadających się na blogu Seroundtable, niektóre pozycje słów kluczowych pozostały na swoich miejscach, inne zaczęły "skakać" (spadek jednego dnia o kilkadziesiąt miejsc, wzrost kolejnego). Inny z wypowiadających się webmasterów dodał, że znaczne zmiany w SERP odnotowuje niemal co godzinę.

Najnowsza aktualizacja algorytmu została określona mianem "Creepy Search Algorithm Update" i trudno nie zgodzić się z tą nazwą. Tak gwałtownych zmian w pozycjach, mających miejsce z dnia na dzień i pozbawionych, mówiąc kolokwialnie, rąk i nóg, nie było już dawno.

Na własnych stronach "poligonowych", służących mi do testowania różnych metod SEO, zauważyłam coś, co wprawiło mnie w osłupienie:

  • strony od dawna nie tknięte zmianami w obrębie linków wewnętrznych i zewnętrznych, nie wzbogacanych o content - poszybowały w górę;
  • strony zadbane pod względem contentu, zaczęły zmieniać pozycje w sposób pozbawiony sensu - spadki na frazach występujących na dedykowanych im stronach (nie mówię o "keyword stuffing", ale o dobrze napisanych treściach "współgrających" z hasłami); w górę poszły z kolei podstrony pod kątem contentu zaniedbane;
  • strony linkowane zewnętrznie z miejsc o zróżnicowanym TrustRank, odnotowały te same zmiany, co wyżej opisane.
Mogę przychylić się do opinii jednego z użytkowników Seroundtable określającego ostatnią zmianę algorytmu, jako absurdalną. Podpisać się mogę też pod stwierdzeniem samego właściciela wspomnianego serwisu (Barry Schwartz), który podsumował swój wpis stwierdzeniem: "Nie wiem co ma na celu ta aktualizacja, o ile cokolwiek, przynajmniej na razie" (tłumaczenie własne).

Mamy więc kolejne zamieszanie w SERP (tym razem prowadzące do naprawdę absurdalnych sytuacji, w których zadbane pod kątem treści i spraw pobocznych strony, zaczęły drastycznie tracić na pozycjach dla słów kluczowych, które dotąd - promowane "Jak Google przykazało" - trzymały się nieźle i poprzednie aktualizacje przetrzymały). Co ma na celu ta zmiana? Obawiam się, że tylko jedno - skuszenie właścicieli stron do korzystania z AdWords i napełniania kieszeni Google. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze...

Szczegółowe informacje o ostatnim "wybryku" wyszukiwarki, dostępne są we wpisie Schwartza, na którym m.in. opierałam się pisząc ten post.

3 komentarze:

  1. Nie zajmuję się SEO jako pro, ale ogarniam kilka stron dla siebie i znajomych, taki mój konik, można powiedzieć. I odnotowałem to samo już w pierwszych dniach listopada. Moja własna strona w ogóle wypadła z TOP100 na trzy dni, potem znów się pojawiła. Nie przesadzam z linkowaniem, teksty dodaję na bieżąco, bo to blog jest i był wysoko na parę haseł przez długi czas. Teraz albo na te hasła znika, albo zamiast podstron, które się po ich wpisaniu pojawiały i zgadzały tematami, to się wyświetla tylko strona główna. Może Google popełniło błąd przy tej aktualizacji?

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba przyznać, że zmiany w algorytmie Google są widoczne. Osoby, które śledzą jakąkolwiek stronę widzą, że ciężko utrzymać stabilnie dobrą pozycję - nawet jeśli dbamy o niezły content.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w piątek przeszła kolejna (najprawdopodobniej) aktualizacja. I chyba faktycznie tak się stało, bo przez weekend strony moich Klientów odzyskały pozycje i ruszyły nawet w górę. W miejscu zatrzymały się serwisy, które (znów - najprawdopodobniej) najnowszą zmianą miały zostać dotknięte najbardziej: turystyka, edukacja, medycyna.

      Usuń