sobota, 7 grudnia 2013

Nowa moda - zarabianie na filtrze

Od pewnego czasu jednym z moich ulubionych zajęć jest wyszukiwanie domen - głównie takich, które wygasły, porzucone przez właściciela, ale również tych, które można odkupić na rozmaitych licytacjach. I w trakcie wspomnianych poszukiwań natknęłam się na całkiem sporą grupę osób, które usiłują za naprawdę ciężkie pieniądze (rekordzista podał cenę 450000 zł) sprzedać... zafiltrowane domeny. I jeszcze je zachwalać, rzucając hasła o tym jak niezwykle okazyjna jest cena, po której można owo cudo nabyć. Tyle tylko, że wystarczy jeden rzut oka na profil linków widoczny w MajesticSEO, by podziękować sprzedawcy za hojną ofertę i poprosić o ograniczony dostęp do GWT w celu sprawdzenia stanu domeny. Uczyniłam to parokrotnie, szaleńczo ciekawa reakcji. I cóż - żaden ze wspomnianych cwaniaków po mojej grzecznej prośbie już się nie odezwał. Odpisał tylko jeden człowiek, niemniej dostępu jak nie było, tak nie ma.

Są też inne metody robienia kupujących w tzw. wała. Wystawianie kilkudziesięciu domen, z których każda linkuje do każdej. Na pierwszy rzut oka (znów opieram się na Majesticu) wszystko wydaje się okej. Słowa kluczowe nie są wzięte z kosmosu i są powiązane tematycznie z nazwą domeny. Niby wszystko gra. Ale gdy spojrzeć na linkujące do domeny strony... ano właśnie - też są wystawione na sprzedaż, na dodatek w tym samym serwisie (a często i w tej samej kategorii), a wiszą na nich wyłącznie wspomniane odnośniki.

Uważać też trzeba na domeny "po przejściach" (po których widać, że zmieniały właściciela wielokrotnie). Względnie ktoś właścicielowi podkładał solidną świnię, bowiem domena zakupiona z myślą o np. praniu dywanów, "promowana" była na hasła dalece od tej tematyki odmienne. Poniżej skromna próbka:

wycinek fraz z MajesticSEO
Jak widać - syf, malaria. A to tylko 20 pozycji z ponad 900.

Po co o tym piszę, skoro większość branży SEO zapewne zna zjawisko? Cóż, w dobie wszechobecnych filtrów, mniej doświadczeni użytkownicy, mogący pozwolić sobie na zmianę domeny, mogą się po prostu naciąć. I tę grupę osób, która zapewne właśnie na aukcjach szukać będzie "fajnego adresu strony", chciałabym przestrzec. Zanim podejmiecie decyzję, sprawdźcie historię domeny, profil linków, poszperajcie nawet w http://archive.org/web/. Nie bójcie się zadawać pytań sprzedającemu, dociskajcie go, negocjujcie. I nie pozwólcie sobie wcisnąć domeny, której nazwa może i brzmi idealnie i pasuje do Waszej branży, ale która jest kompletnie bezwartościowa (choć zdaniem sprzedawcy warta jest kilkadziesiąt tysięcy złotych). Innymi słowy - nie dajcie się zrobić w konia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz