Wymuszone łączenie wszystkich usług Google wprowadza dodatkowe zamieszanie. Coraz więcej osób domyślnie loguje się do G+ nie zdając sobie sprawy z tego, że wpływa to na widoczne dla nich wyniki wyszukiwania (swoją drogą nie wiem czy to takie rewelacyjne rozwiązanie, ponieważ w pewnym stopniu ogranicza użytkowników do tego, co już znają, a tym samym utrudnia im wyszukanie nowych treści - które być może uznaliby za bardziej interesujące). To tworzy kolejne pole manewru dla nieuczciwych firm SEO (sprawdzić, co widzi Klient i wysyłać mu raporty zgodne z tym, co wyświetla się u niego, nie dbając kompletnie o to, że inni użytkownicy mają już odmienne wyniki w SERP - nie jest to żadna wielka sztuka).
Coraz ciekawiej robi się też na YouTube. Również tutaj pełna automatyzacja sprawia, że nawet utwory wygenerowane przez program (na który ma się licencję), zgłaszane są jako naruszające prawa stron trzecich, co skutkuje automatycznym (a jakże by inaczej) zablokowaniem przesłanego filmu. Zgłosić spór i wyjaśnić sytuację można, owszem, ale trwa to zwykle kilka tygodni - przez ten czas konto twórcy przestaje być krystalicznie czyste, pojawia się adnotacja o złej opinii z uwagi na materiały mogące zawierać treści osób trzecich, ogólnie szał ciał i orgia dusz. Dodatkowo zapowiadana jest w tym serwisie kolejna zmiana - konto "Partnera YouTube" ma zostać rozbite na dwa oddzielne podmioty i materiały "zwykłego Partnera" będą przed publikacją przechodziły ręczną weryfikację (nie wiem, skąd Google weźmie ludzi do przeglądania wszystkich przesyłanych na YT treści - może to sposób Obamy na walkę z bezrobociem?).
Podsumowując - jeśli Google nie ogarnie w miarę szybko efektów własnej nadgorliwości, rok 2014 zaczniemy pozbawieni chyba w całości uzębienia, bo ileż można zgrzytać siekaczami bez ich uszkodzenia. Prognozuję, że zachwyceni tą sytuacją w Nowym Roku będą co najwyżej protetycy i stomatolodzy. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz