czwartek, 22 sierpnia 2013

Google zmienia podejście do linkowania, branża SEO pyta "Co teraz?"

Do częstych modyfikacji algorytmu Google już się chyba zdążyliśmy przyzwyczaić. Do zmian wytycznych, przekazywanych co jakiś czas przez złote usta Matta Cuttsa - również. Jednak ostatnia rewolucja (tak właśnie - rewolucja) związana z nienaturalnymi linkami, którym Google wypowiedziało wojnę, przerosła najśmielsze oczekiwania chyba wszystkich z branży.

Temat świetnie opisała Lexy na swoim blogu (z premedytacją zostawiam "dofollow", niech się Google czepia) wykazując, że nastąpiła zmiana o 180 stopni w podejściu do tego, co jest naturalnym linkiem. To, co jeszcze parę lat temu było zalecane przez Google dziś traktowane jest jak podręcznikowy przykład spamu i śmieciowego odnośnika.

Nic zatem dziwnego, że branża SEO pyta "Jak żyć?". Czy pieczołowicie pozyskiwane odnośniki mamy teraz usuwać lub zmieniać ich anchory? Czy mamy pisać do wszystkich, którzy umieścili linki do naszych serwisów i domagać się zmiany na "nofollow"? Takie radykalne posunięcia będą przecież wodą na młyn Google - zwrócą uwagę wyszukiwarki i zapewne poskutkują przywaleniem kary za mieszanie w linkach.

Kolejne pytanie jakie ciśnie się na usta to "Co teraz?". Jaką formę nadawać linkom, by w oczach Google były naturalne? Czy linkować mamy samymi adresami docelowymi? Ale z jakich stron, skoro "złe" są już niemal wszystkie?

Zdaje się, że niedługo jedną z nielicznych, za to w miarę pewnych, metod pozycjonowania (o której Google oczywiście milczy lub wprost jej zaprzecza) będzie promowanie stron przy wykorzystaniu... Google+ (o ironio). Efekty popularności w tym serwisie przekładają się bowiem na wyniki w SERP (dowód pozwolę sobie przedstawić w weekend, wracając do tematu o contencie i jego wpływie na pozycję w wynikach wyszukiwania). Pytanie tylko kiedy i tę możliwość dbania o promocję stron, Google nam odbierze?

W styczniu, gdy pisałam do swoich Klientów o zmianie podejścia do pozycjonowania, wspomniałam między innymi o tym, że modyfikacje Google zdają się prowadzić do jednego - zachęcenia użytkowników do reklamowania się w wyszukiwarce przy wykorzystaniu systemu AdWords. I kolejne miesiące 2013 roku zdają się coraz dobitniej pokazywać, że chyba właśnie o to głównie Google chodzi. To już nie jest zwykła walka ze spamem (którą, tak na marginesie, Google wciąż przegrywa). To po prostu strategia mająca na celu doprowadzenie do sytuacji, w której "jedyną słuszną reklamą" w SERP będą linki sponsorowane. Od Google, rzecz jasna.

5 komentarzy:

  1. No niestety tak będzie, w mojej ocenie google będzie mieszać i mieszać aby zwiększyć obroty z adwords-a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma co się przejmować tym, co pisze Google :-) Im prędzej niektórzy zrozumieją, że działania Google są tylko i wyłącznie przekazywane nam po to, abyśmy sami się podłożyli, okazali skruchę i podali jak na tacy miejsca, gdzie można zdobywać linki. Google nie ma możliwości wyłapania wszystkich nienaturalnych powiązań między stronami, linkami, domenami dla milionów, miliardów stron. Mało tego, jak niby mają ustalić, które z nich są dobre, a które złe, które mogą być dodane przez nas, a które dodał ktoś naturalnie? Mogą podpaść pod pewien schemat i algorytm nas "capnie", ale to tylko mały % przypadków.

    I co mamy teraz? Panikę, ludzie kasują wpisy z katalogów, bo Google powiedziało - NIE wolno teraz tego i tego :) Gdzie rozsądek? No chyba, że ktoś miał wszystkie linki z seo katalogów dzięki multikodom i dostał informacje o nienaturalnych linkach, ale to nie wina katalogów, a inteligencji webmastera, bo o pozycjonerze nie można tu mówić. W Google i wynikach panuje w dużej mierze chaos i Google sobie z nim nie radzi, dlatego też najbardziej chaotyczne i nieprzewidywalne linkowanie jest dla Google naturalne. Po to robi się testy na swoich domenach, aby wyłapać, na co można sobie pozwolić, a co spowoduje reakcję Google. Polecam załatwić sobie kilka donosów na samego siebie, aby sprawdzić, czy ręczne działanie wobec testowanej domeny będzie podjęte w danym przypadku (chyba, że chce się komuś czekać tygodniami).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mam zamiaru zmieniać kompletnie nic - opracowana przeze mnie strategia linkowania (dość chaotyczna, ale widać chaos się tu sprawdza) działa, odpukać, jak należy. Denerwuje mnie po prostu podejście Google, które stawia przed nami Chatkę z Piernika w postaci Disavow i zaciera rączki.

    Branża da radę, zawsze daje - a poza tym warto zauważyć jedną rzecz. Wcześniej Google traktowany był przez nas jako szansa na sukces, sposób na życie. Teraz stał się mydlącym oczy, wprowadzając w błąd wrogiem numer 1 ;) Powstają już skrypty mające ułatwienie nam życia w tej idiotycznej sytuacji, dwoma własnymi podzielę się w weekend (chyba cały weekend spędzę na blogu). Pomagając sobie, a nie kopiąc pod "rywalami" dołki, znajdziemy wyjście :)

    OdpowiedzUsuń
  4. SEOmoz już jakiś czas temu proponował, że w przyszłości najlepiej będą sprawdzały się te linki, na które ma się najmniejszy wpływ (i te, które na takie wyglądają). Zarówno pod względem miejsca jak i optymalizacji kotwic (czy innych elementów kodu). A poprzeczka tego, co jest "legalne" wg Google'a, a co nie, ciągle się przesuwa do góry - wszystkie dawne techniki zostały już wyeksploatowane do granic możliwości i uznane za spamerskie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak nie jest jasne o co chodzi to chodzi o pieniądze. Nie zdziwię się jak pierwsze dwie strony wyników będą z AdWordsów.

    OdpowiedzUsuń