Miałam się zająć zupełnie innym tematem, ale przewijające się od kilku dni lamenty w branży sprawiły, że to im postanowiłam się przyjrzeć w pierwszej kolejności.
"Proszę pani, a on to ściąga!" |
Nowa teoria głosi, że "Donoszenie na strony jest nową strategią WHS i sposobem na pozbycie się konkurencji z TOPów". Jak miałoby to działać? Otóż prosto: zdaniem osób podnoszących larum, wystarczy popatrzeć kto jest przed naszą witryną w SERP i całą czołówkę zgłosić jako strony ze spamem, niezgodne z regulaminem Google, ewentualnie wrzucić je do disavow.txt i pokazać wyszukiwarce, że wymienione witryny są po prostu "fe". Na zasadzie rodem z przedszkola czy też podstawówki: "Proszę pani, Jasiu ściągał na klasówce!". Następnie należy poczekać, aż wskazane serwisy znikną z wyników wyszukiwania, co (biorąc pod uwagę rozpalone do czerwoności emocje zwolenników ww. teorii) miałoby nastąpić wyjątkowo szybko. Nie wiem... w tydzień? Dobę?
Zastanawiam się jak w miarę zgrabnie napisać, dlaczego wyżej wymienione przepowiednie uważam za kompletnie... o, "chybione"! A zresztą dobrze, niech będzie dobitniej - bzdurne i wzięte z kosmosu. Otóż pamiętajmy, że Google oceniając strony bazuje przede wszystkim na swoich algorytmach. A zatem otrzymanie zgłoszenia, że jakiś serwis jest "zły" nie spowoduje, że wyszukiwarka przekreśli wszystkie posiadane o nim dane i natychmiast usunie go z SERP. Zapewne masowo wysyłane informacje, że jakaś strona jest siedliskiem spamu, mogłyby wpłynąć na pozycje - ale tu kłania się imo przykład akcji mającej na celu "wypromowanie" strony premiera na hasło "kłamca". Do akcji przeciw Bogu ducha winnej stronie musiałoby przystąpić równie wiele osób, co było chętnych do wywinięcia "psikusa" Donaldowi Tuskowi.
Kolejna sprawa - te wszystkie zgłoszenia ktoś musi jednak rozpatrywać. Nie wszystko przecież da się ocenić za pomocą algorytmów (inaczej nie byłoby w ogóle mowy o "ręcznych działaniach"). Jeśli zatem ktoś w wyniku wspomnianego procederu miałby ucierpieć, to głównie wskazałabym pracowników Google.
Okej, a co z disavow.txt? Wydaje mi się (uprzejmie przypominam, że cały ten wywód jest moją osobistą opinią), że tutaj również konieczne byłoby masowe wskazywanie serwisów jako "niemile widzianych", by mogło to wpłynąć na ich pozycję. Podejrzewam, że wkrótce będziemy mogli sprawdzić jak faktycznie umieszczenie strony w disavow wpływa na jej kondycję. Od czasu, gdy jako źródło nienaturalnych linków został wskazany jeden z moich ulubionych katalogów, zapewne spora liczba osób zdążyła dopisać go do listy domen do wykluczenia - ja, z lojalności chyba albo skrajnej naiwności, wstrzymuję się z tą decyzją (obawiam się, że istotnie zbyt duża liczba "głosów" oddanych na ten katalog utrudni mu egzystencję - na razie jednak jest cisza i spokój, zobaczymy co będzie dalej).
Ostatnia sprawa - "donosy" jako kolejna metoda WHS. Nie wiem kto uznał, że celowe szkodzenie konkurencji jest metodą dopuszczalną, ale podejrzewam, że z WHS ta osoba ma niewiele wspólnego. Powiem więcej - nawet ci, którzy balansują na granicy White Hat SEO, ale grają fair, nie będą zgłaszać konkurencji kierując się wyłącznie tym, że ta jest wyżej w SERP. Dlaczego? Bo to zwyczajne świństwo.
Aha, nie zapominajmy też, że Google widzi KTO zgłasza stronę jako "złą". Czy zwolennicy nowej teorii spiskowej naprawdę uważają, że wysyłanie setek fałszywych donosów nie odbije się czkawką na zgłaszającym? Osobiście uważam, że się odbije.
Wydaje mi się, że obie strony konfliktu idą odrobinę zbyt daleko w interpretacjach. O ile spam raport może dotyczyć zupełnie innych powodów niż linki to disavow koncentruje się jedynie na nich. I dlaczego Google miałoby nieoflagować, zdewaluować lub wprowadzić ujemną (nazwijmy to) moc dla stron często zgłaszanych przez to narzędzie? Niemoderowane precle i katalogi stron napewno dzięki temu narzędziu zostały świetnie zdefiniowane. Idąc dalej pozycjonerzy sami na siebie donoszą i w efekcie uchodzący za niemal ideał Linksor też już jest toksyczny. Czy wpis w tym katalogu JUŻ szkodzi? Przed wprowadzeniem disavow ktoś by tak pomyślał? Ja osobiście wpisu z tego katalogu nigdy nie zgłosiłbym jako nienaturalny link ale według zasad Google to już BlackHat pełną gębą. Ale to wszystko tylko gdybanie bo tylko Google wie jak naprawdę to wygląda.
OdpowiedzUsuńJa po prostu wychodzę z założenia, że całej naszej branży nie grozi nagłe "ześwinienie", w wyniku którego będziemy wzajemnie robić sobie koło nogi. Jeśli ktoś wcześniej stosował zagrywki w stylu "spam w komentarzach, na forach, preclach", co rano odpalał XRumera z szaleńczym błyskiem w oku, to teraz się może jednak opamięta. Mówiąc krótko - wierzę w ludzi. Naiwne to pewnie, ale może wreszcie uda się zrobić porządek ze spamem - pod warunkiem, że istotnie to spam będziemy zgłaszać, a nie wszystkie strony zajmujące pozycje przed naszymi witrynami.
OdpowiedzUsuńObecny chaos zawdzięczamy spamerom, nie czarujmy się. Gdyby wszyscy grali fair, nie przeginali z ilością linków/komentarzy/postów służących tylko ładowaniu do nich odnośników, to pewnie do dzisiaj można by swobodnie z takich technik korzystać. Ale to właśnie brak umiaru prowadzi do tego, że nawet wspomniany Linksor trafił na czarną listę. Swoją drogą Google powinno też udostępnić formularz pozwalający na przywrócenie dobrego imienia stronie, która w wyniku działań osób trzecich została zakwalifikowana do toksycznych. Sama bym chętnie wstawiła się za Linksorem.
Ewelina trochę lamerskie pytanie, jest gdzieś jakaś lista stron które dostały kuku od Google, ze piszecie że Linksor już jest "be"?
OdpowiedzUsuńWypadłem trochę z obiegu na parę miesięcy a i tak raczej hobbystycznie temat traktuję ale lubię wiedzieć :)
Listy stron chyba nikt jeszcze nie popełnił, ale zasadniczo dyskusja na ten temat rozpoczęła się od wspomnienia, że ktoś (nie pomnę kto) otrzymał od Google adres tego katalogu jako przykład złej strony. Piotrek Cichosz pewnie będzie wiedział więcej, bo zdaje się, że to gdzieś w jego wątku pojawiły się te rewelacje.
Usuń