środa, 21 sierpnia 2013

Komunikat o nienaturalnych linkach

Jakiś czas temu w społeczności SEO  Poland zaczął krążyć filmik, w którym Złotousty Matt Cutts informuje o sensie działań ręcznych i nienaturalnych linkach. Udostępniona w Google Webmaster Tools funkcja pozwala na sprawdzenie czy w witrynie dzieje się coś złego. No i owszem, weźmy taki przykład:

Drugie zdanie przyciągnęło uwagę wielu osób z branży - sugeruje bowiem, że Papa Google nie będzie nas karał za linki przychodzące (wszak są one w dużej mierze poza naszą kontrolą). Kliknięcie na "więcej informacji" powoduje pojawienie się kolejnej, uspokajającej planszy:

I cóż tu widzimy? Google podjęło działania wobec nienaturalnych linków, a nie naszej witryny? Nic nie musimy robić, bo "z punktu widzenia Google nie będą one już brane pod uwagę przy wyznaczeniu rankingu?". No wspaniale! Czas otworzyć szampana, wygodnie usiąść i czekać, aż śmieciowe strony z linkami do naszego serwisu polecą w dół, a my wrócimy na szczyty.

No i w tym tkwi problem, że nie jest tak różowo, jak w pierwszej części komunikatu informuje nas Google. Bo kara pozostaje, nasza witryna spada w SERPach i wcale nie wydaje się, by miała kiedykolwiek wrócić do łask.

Spójrzmy zatem, co jeszcze w komunikacie zamieściło Google.


Ach, więc jednak? Mamy usuwać, w miarę możliwości, sztuczne linki prowadzące do strony i gdy już to zrobimy, wysłać prośbę o ponowne rozpatrzenie? I wówczas Google zastanowi się czy unieważnić ręczne działanie? To po co cała ta gadka "nie musisz nic robić", skoro i tak jeśli chcemy wrócić do łask, musimy wyczyścić profil linków i musimy wysłać zgłoszenie o ponowne rozpatrzenie, bo inaczej nikt nawet palcem nie kiwnie, by unieważnić ręczne działanie na naszej stronie? Gdyby tak nie wczytać się dokładniej, można by rzeczywiście spocząć na laurach i czekać, aż Google samo rozwiąże problem. I pewnie byłoby to czekanie na Godota.

7 komentarzy:

  1. Google pisze niezrozumiale, ale to proste. Ja bym inaczej zredagował tę wiadomość. O, np. tak:

    "Nie mamy pojęcia które linki są nienaturalne, sztuczne, mylące bądź manipulacyjne. Profilaktycznie przestaliśmy brać pod uwagę większość z nich... mamy jednak dla ciebie propozycję nie do odrzucenia, ostateczną!

    Pokaż nam, które linki są złe, które psują wyniki. Gdy już usuniesz linki, których sami i tak nie jesteśmy w stanie rozpoznać wyślij do nas prośbę. Błagaj i proś o litość. Przekonaj nas, że pozostały już tylko linki cacy, bo nasze algorytmy tego nie potrafią. "

    OdpowiedzUsuń
  2. No podobnie to widzę ;) Po coś to disavow powstało. Odwalamy pańszczyznę, bo nam zależy, co innego mamy zrobić? Szkoda tylko, że Google nie da znać (w bardziej dyplomatycznej formie), że zwyczajnie potrzebuje pomocy w identyfikowaniu zagrożeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem sami na siebie działamy źle, Google stwierdza, że duża ilość linków z lipnych stron to nienaturalność i daje nam narzędzie, a my dokładnie śledzimy i dodajemy do disavow strony, z których linki są lipne i Google tworzy z tego bazę danych i kolejne strony nakłada na kary jeżeli widzi u nich linki z podobnych stron !

    Google dobrze to przemyślało i to dzięki nam będzie wiedzieć, które linki są naprawdę złe

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpisuje sie pod komentami wyzej :/ Czy widzice jakies dobre strony tego zamieszania?

    Moze w wyniku tego znikna 15-nasto minutowi specjalisci i pozycjonowanie za 30 zl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to bym niestety nie liczyła, szukających dla siebie "szansy" raczej nie zabraknie. Zwłaszcza w przypadku świeżych stron - zauważcie, że często takie ogłoszenia brzmią "Założyłeś sobie stronę? Pokaż ją w sieci!". Cwaniak korzysta z FSB Google, zgarnia kasę, a co dalej to już go nie interesuje. Łapie kolejnego naiwnego i kółko się zamyka.

      Usuń
  5. Straszny bełkot w tym komunikacie :) Może ukryty komunikat brzmi: "Znaleźliśmy sztuczne linki, więc jesteś spamerem i bawisz się w black hat! W związku z tym nic nie musisz robić. Twoja strona spadnie w wynikach, ale to dobrze, bo jesteś spamerem :)"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sami sobie zaprzeczają, do tej pory podejrzliwie traktowałam tylko gadanie Złotoustego Matta, ale chyba wszystkie informacje Google będę czytać po trzy razy i doszukiwać się drugiego dna.

      Zaraz... czy tak nie zaczyna się przypadkiem wpadanie w paranoję? :D

      Usuń