Narzędzie doskonałe?
No nie, o ideałach nie będę się tu rozpisywać, wszak one nie istnieją - a poza tym jednak zbyt mało czasu spędziłam przy testowaniu możliwości tej aplikacji, by stwierdzić, że nie ma wad. Z całą pewnością jednak zachwyciła mnie ona na tyle, bym postanowiła poświęcić jej cały ten wpis (zresztą ten blog, traktujący jakby nie patrzeć o sieci "odmn trochę innej strony", to chyba najlepsze na to miejsce).
No dobrze, przejdźmy do clue programu.
Otóż, jak każdy zajmujący się SEO wie, pozycjonowanie wymaga stałego monitoringu (i w tym miejscu uprzejmie proszę szanownych panów Googlarzy o zamknięcie oczu na dalszy ciąg tekstu). Każdy pozycjoner ma swoje ulubione narzędzie, które do owego celu służy, a czasem takich programów ma nawet kilka. Ja przez ostatnie lata korzystałam ze skryptu, który wiernie oddawał pozycje stron (co jest najważniejsze), ale z całą pewnością nie należał do demonów szybkości. Liczba proxy, na których się opierał, dawała radę, jednak wraz ze zmianami następującymi w Google, należało ową liczbę zwiększać i zwiększać i zwiększać... Dodatkowych zgryzot przysporzyła zabawa z regionalizacją wyników. Niechętnie zatem, ale jednak zaczęłam rozglądać się za jakąś alternatywą - dodatkowo zdopingowana spotkaniem w Katowicach (szkolenie White Hat SEO - przy okazji pozdrawiam wszystkich uczestników) i wymienionymi na nim opiniami.
Sprawdziłam rozmaite narzędzia, począwszy od Googlemona, przez Serpmonster, aż po Web-toolsa (który przez wielu uważany jest za lidera na rynku). I wciąż to nie było to. Zaczynałam już rozważać zwyczajne zakasanie rękawów i potężny (i pracochłonny) update dotychczasowego skryptu (pomijając na razie irytującą kwestię proxy), aż dotarłam do cuda, znanego zapewne od dawna wszystkim siedzącym w temacie. Webpozycja.
źródło: webpozycja.pl
Tak, była o niej mowa na szkoleniu, przyjrzałam się programowi z umiarkowanym zainteresowaniem, zanotowałam parę uwag. Ale dopiero bezpośredni kontakt z tym narzędziem sprawił, że poczułam dreszcz emocji na plecach (uprzejmie przypominam, że jestem niereformowalną miłośniczką swojej pracy).
Strzał w dziesiątkę
Narzędzie to oferuje absolutnie wszystko, czego oczekiwałam od aplikacji do monitorowania pozycji. Mnogość ustawień, przejrzystość, funkcjonalność, szybkość działania, estetyczny wygląd, dodatki cieszące oko - miałam wrażenie, że otwarły się przede mną wrota Raju. Kontakt z helpdeskiem błyskawiczny i przyjazny, pełnia zrozumienia dla sugestii i grymasów użytkowników. Wysokość abonamentu dla agencji interaktywnych - jak najbardziej do zaakceptowania, zwłaszcza biorąc pod uwagę możliwości oferowane przez narzędzie.
Wady?
Jak już wspomniałam, nic nie jest idealne - trochę przeszkadzały mi wszechobecne komunikaty ogłaszające bezkonkurencyjność aplikacji (dodatkowo podkreślane mnóstwem wykrzykników), szczęśliwie dało się ten potok samozachwytu wyłączyć jednym kliknięciem i "ochy i achy" twórców przestały mnie razić (ludzie - stworzyliście naprawdę świetny produkt, obroni się sam!). Z zainteresowaniem czekam też na efekty automatycznego rozsyłania raportów pod wskazane adresy e-mail (w razie problemów nie będę się szczególnie czepiać, zwłaszcza że wyraźnie jest zaznaczone, że funkcjonalność ta jest w fazie "beta").
I w zasadzie na tym chyba muszę poprzestać. W webpozycję wpatrzona jestem jak w obrazek i mam tylko nadzieję, że ta miłość od pierwszego kliknięcia nie okaże się... ślepa... ;) Czego twórcom i użytkownikom tego narzędzia, z całego serca życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz