niedziela, 15 września 2013

Za co kocham Google, a za co go nie znoszę

Dzisiejszy post będzie wyłącznie subiektywnym opisem moich uczuć do Google (klepanym na dużym luzie), zatem proszę nie doszukiwać się tu żadnych teorii spiskowych wymierzonych przeciw komukolwiek ;) Zważywszy bezsenną noc i trzymające mnie od kilku dni przeziębienie, na żadne knowania nie mam sił, nie wspominając już o tym, że zwyczajnie nie jestem fanką podkładania komukolwiek świni. Ot, naszła mnie ochota podzielenia się swoimi przemyśleniami na temat czegoś, przy czym spędzam większą część doby.

Do rzeczy. Google w moim życiu odgrywa rolę kolosalną, a co za tym idzie, zrodziły się we mnie rozmaite uczucia pod adresem tej firmy. Niestety są to często uczucia sprzeczne, postanowiłam więc stworzyć listę tego, co cenię u Googlarzy i tego, za co ich nie znoszę.


Za co kocham Google?
  • za moją pracę - w końcu gdyby nie ta wyszukiwarka, nie zajmowałabym się SEO (a kocham SEO);
  • za to, że pomimo zaśmiecenia SERPów, to wciąż w Google wyszukuję potrzebne mi informacje i zwykle je szybko odnajduję (czasem posiłkuję się Bingiem, przyznaję bez bicia);
  • za Google+ (dzięki któremu nawiązałam sporo fajnych znajomości branżowych i przy okazji się dokształciłam - no i wciąż dokształcam);
  • za Mapy Google, które pozwalają szybko zlokalizować poszukiwane miejsce, wyznaczyć trasę i jeszcze pokazać, gdzie w pobliżu można zjeść obiad, a gdzie wypocząć;
  • za kreatywność i innowacje, które mobilizują mnie do podążania za nimi - dzięki czemu jestem względnie "na czasie" z tym, co Googlarze wymyślą. A przyznać im trzeba, że niektóre projekty mają świetne - z niecierpliwością czekam na możliwość wypróbowania choćby Google Glasses ;)
  • za to, że zaczęli traktować SEOwców jak ludzi i wyposażyli nas w całkiem solidne narzędzia ułatwiające nam pracę (nie są to narzędzia doskonałe, ale niewątpliwie są pomocne - od GWT po formularze).


Za co warczę na Google?
  • za brak jasnych i jednoznacznych komunikatów. Matt Cutts mówi dużo, ale nie zawsze to co mówi, pokrywa się z realiami. Tak samo wygląda sprawa w pomocy Google czy opisach narzędzi (pewne fragmenty, dość istotne z punktu widzenia branży SEO, pojawiają się lub znikają - i śledź tu teraz te zmiany, człowieku...);
  • za nieszczęsne https:// - tu są oczywiście dwie strony medalu i nie można też winić za nie wyłącznie Google. Ale nie ukrywajmy, że https:// sprawia, że Google Analytics przestaje być narzędziem tak przydatnym jak kiedyś (ponieważ średnio 70% danych mieści się w worku o nazwie "not provided");
  • za monopol. Co tu dużo mówić, Google przejmuje sieć. Mamy Gmaila, YouTube'a, porównywarki cen Google, pogodę Google, fiszki Google, dokumenty i ankiety Google, Chryste Panie aż strach wymieniać dalej i pomyśleć, co jeszcze nas czeka;
  • za nieudolną walkę z tym, co wciąż można podciągnąć pod BHS, choć jest ona podobno priorytetem dla Google. Zdarza się, że po aktualizacji algorytmu traktowane metodami BHS strony lecą dalej w górę, a serwisy spod "białego kapelusza" pikują w dół - i wówczas mamy okazuję posłuchać złowieszczego chichotu +Tomasza Wieliczko ;) 


I tak na szybko, to chyba tyle. Jak widać zalet dostrzegam mimo wszystko więcej niż wad, choć "brak jasnych i jednoznacznych komunikatów" powinno się liczyć chyba potrójnie, bo często wprowadzają one zamęt, zamiast cokolwiek wyjaśnić (jak choćby z nienaturalnymi linkami - tak wiem, nie powinnam się czepiać i w ogóle nie ruszać tematu).

Jeśli w powyższej liście coś pochrzaniłam, poproszę o korektę w komentarzu. A jeśli dopisalibyście jakieś własne punkty, też dajcie znać ;)

3 komentarze:

  1. Te niejednoznaczne komunikaty to dla mnie w pewnym sensie plus - ludzie się zniechęcają na samym początku lub odchodzą z branży i tylko Ci, którzy mają szczęście/zdolności wróżenia/ciągle przeprowadzają nowe testy dają sobie radę. Dzięki temu branża nie jest przepchana, dla każdego klient zawsze będzie. Tak samo nikt nie jest 'guru' dlatego klienci też zmieniają swoich specjalistów SEO co również wspiera rotację na rynku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innymi słowy Google funduje nam selekcję naturalną? :D W sumie gdzieś pisałam, że w tej branży przetrwają chyba tylko najodporniejsi psychicznie, względnie ci, którzy dysponują najlepszymi środkami uspokajającymi ;)

      Usuń
    2. Gdyby te komunikaty adresowane były do branży SEO zgodziłbym się z Tobą w 100%. Nie da się jednak pominąć faktu, że owe komunikaty głównie kierowane są do webmasterów, a ci powinni dostać jasne wskazówki.
      Póki co przypomina mi to stanowienie prawa w Polsce - jak najbardziej zagmatwać, żeby robota dla "swoich" była. ;)

      Usuń