piątek, 6 września 2013

Jak skutecznie walczyć z osobami kradnącymi treść ze stron?

Kopiowanie własności intelektualnej (a taką niewątpliwie jest stworzony samodzielnie opis na potrzeby strony internetowej) jest rzecz jasna łamaniem praw autorskich. Niestety wiele osób/firm ma to kompletnie w nosie. Pół biedy, gdy po przeczytaniu jakiegoś artykułu postanowią na jego podstawie stworzyć własny. Gorzej, gdy posuwają się do granic bezczelności kopiując np. 80% treści z jakiejś witryny i wrzucając ją do siebie. Oczywiście bez wskazania źródła, o spytaniu o zgodę nie wspominając.

Jako osoba opiekująca się stronami www moich Klientów (a stron tych jest sporo) nie jeden już raz zetknęłam się z sytuacją, w której skradziony został np. opis oferty. Zawsze wówczas reaguję, kontaktując się z właścicielem serwisu i żądając zmiany treści (przy okazji uprzejmie uprzedzając, że brak modyfikacji poskutkuje zgłoszeniem o plagiat). Jeśli to nie pomaga, sprawa wędruje do Google.

Różne rzeczy generalnie już widziałam, zwykle w przypadku wykrycia duplikatu ilość skopiowanego tekstu oscyluje w granicach 20%-40%. Jednak ostatnio doznałam prawdziwego wstrząsu widząc, że skradziono 88% treści, a strona pewnego gabinetu stomatologicznego jest pod względem tekstu w zasadzie kalką serwisu mojej Klientki! Z miejsca krew mnie zalała i rozpoczęłam działania, które - mam nadzieję - doprowadzą do usunięcia z indeksu witryny złodzieja (bo innego słowa na tę osobę jakoś nie jestem w stanie znaleźć).

No dobrze, ale jak właściwie wykryć takie duplikaty? Metody są różne. U mnie w firmie korzystamy ze starego, dobrego Copyscape:

copyscape
Wystarczy podać adres strony w przeznaczonym do tego polu, by otrzymać zwrotną informację odnośnie wykrytych duplikatów. Jeśli jakieś zostaną znalezione, Copyscape automatycznie poda nam dodatkowe dane: zaznaczone kolorem fragmenty, które są identyczne z pierwowzorem, a także liczbę skopiowanych słów, a nawet dane w procentach odnoszące się do ilości powielonych materiałów.

Korzystając z tego narzędzia musimy mieć jednak na uwadze dwie kwestie:
  • podając adres domeny, Copyscape skupi się na skanowaniu strony głównej. A zatem jeśli chcemy być pewni, że tekst z podstron nie został skradziony, musimy dodatkowo w polu wyszukiwania podać adres interesującej nas podstrony;
  • Copyscape w wersji bezpłatnej ma swoje ograniczenia i pozwala na przeprowadzenie 20 wyszukiwań w miesiącu. Można jednak wykupić dodatkowe "punkty", które tę liczbę znacznie zwiększają (nie są to jakieś zabójcze kwoty i osobiście jestem zdania, że warto w nie zainwestować)
Okej, załóżmy, że znaleźliśmy witrynę, która skopiowała od nas treść. Co teraz?
  • możemy wysłać maila lub skontaktować się telefonicznie z właścicielem strony i grzecznie (lecz stanowczo) zażądać usunięcia duplikatów, podając konkretny termin na załatwienie sprawy;
  • jeśli powyższe nie poskutkuje (albo jesteśmy doprowadzeni do ostateczności, bo skradziono nam np. 90% tekstów) możemy załatwić sprawę bezpośrednio w Google.
Do zgłaszania skradzionych materiałów służy ten oto formularz:

formularz Google do zgłaszania duplikatów
Wybieramy teraz kolejno:
  • zobacz więcej usług
  • teraz wskazujemy rodzaj skradzionej treści
  • potwierdzamy "znalezione przeze mnie materiały mogą naruszać prawa autorskie"
  • potwierdzamy, że jesteśmy właścicielami treści lub też reprezentujemy osobę, która jest ich autorem
  • wybieramy opcję "inny"
  • klikamy w link o wdzięcznej nazwie "ten formularz"
Teraz czeka nas nieco pracy, ale warto ją wykonać. Musimy wypełnić formularz zgłoszeniowy, podając swoje dane (imię i nazwisko, nazwę firmy), a także wskazać:
  • przykład skradzionej treści (wklejamy np. kilka zdań, które zostały powielone na innej witrynie i dodajemy link do naszej strony, na której te zdania są umieszczone; jeśli ukradziono nam teksty z kilku podstron, musimy podać przykład z każdej z nich - uwaga na ograniczenie w formularzu do 1000 znaków!)
  • adresy stron, na których znaleźliśmy duplikaty (wskazujemy konkretne podstrony - można ich dodać dowolną ilość, więc jeśli czyjś serwis ma 10 podstron z ukradzionym od nas tekstem, twardo wymieniamy wszystkie 10 adresów)
Podpisujemy się i zaznaczamy pola potwierdzające, że działamy w słusznej sprawie, jesteśmy przekonani o tym, że skradziono wskazane w formularzu materiały i nie mamy zamiaru nikogo wprowadzać w błąd. Raz jeszcze podajemy imię i nazwisko (traktowane jest jako podpis cyfrowy) i wysyłamy zgłoszenie.

Z mojego doświadczenia wynika, że Google poważnie traktuje łamanie praw autorskich. Kilka witryn, które pomimo kontaktu z mojej strony nie miało zamiaru zmienić treści skradzionych ze stron moich Klientów, zostało już usuniętych z indeksu wyszukiwarki. Warto zatem walczyć o swoje i gorąco Was do tego zachęcam. Zwłaszcza, że zwykle samo wspomnienie o zgłoszeniu sprawy Google działa na złodziei treści dopingująco i wystarcza do tego, by pozbyć się duplikatów.

[część druga na temat walki ze złodziejami treści]

7 komentarzy:

  1. Z zainteresowaniem i uważnie przeczytałem artykuł.

    Jestem zwolennikiem walczenia z plagiatem, ale czy powielający się tekst na poziomie 20-30% jest plagiatem? Do każdej sprawy trzeba podejść indywidualnie, ponieważ niektóre sprawy nie da się opisać "po nowemu".

    Podziwiam cię, że się kontaktujesz w sprawie usunięcia powielonej treści przed zgłoszeniem tego.

    Kolejną sprawą, która mi się nasuwa jest znowu, że Ciemna Strona Mocy może to wykorzystać do nękania swojej konkurencji. Mogę przecież stworzyć stronę, toczka w toczkę, i zgłosić oryginalną stronę, że mnie kopiuje. I teraz się tłumacz, że nie jesteś wielbłądem. Czy o tym powiadamiają narzędzia Google dla Webmasterów? Czy są w tym narzędziu powiadomienia, że kopiujesz treści?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po kolei :)
      1. 20%-30%, ale np. odnosi się to do przeklejenia tekstu z połowy podstrony, z każdym przecinkiem włącznie. Dla mnie to już kopia.
      2. Osobom, które "podwędziły" tak do 60% tekstu, zawsze daję szansę na wprowadzenie modyfikacji. Zazwyczaj proszę, by treść została zmodyfikowana w ciągu tygodnia. Jeśli po tygodniu nadal wisi skopiowany tekst, a ze strony właściciela nie otrzymałam odpowiedzi - sprawa leci do Google.
      3. Pomijając rozmaite inne zabezpieczenia wskazujące na to, gdzie pierwszy raz pojawił się tekst, masz do wykorzystania najprostsze narzędzie z możliwych - wiek domeny. Jeśli Twoja strona od dawna jest w wyszukiwarce, Google ma zarchiwizowane kopie tej witryny - z tekstem włącznie. Więc jeśli nagle pojawi się jakaś strona, która będzie miała taką samą treść, no to sorry Winetou, ale nie ma opcji, żeby Google nie widziało kto pierwszy tekst napisał.
      4. W razie problemów, we wspomnianym wyżej formularzu masz opcję odwołania się, jeśli zostaniesz niesłusznie oskarżony. Na dowód możesz zaprezentować choćby archiwalne wersje.

      Usuń
  2. Switny , bardzo przydatny post:) właśnie ostatnio przez przypadek odkryłam stronę, która ukradła moje zdjęcie. Napisałam o tym grzecznie włascicielce, ale kompletnie mnie olała. Nie usunęła zdjęcia, nie podała źródła i nawet nie odpisała na moj komentarz.
    Dziekuje za ten artykuł, spróbuje zatem postraszyć ją formularzem DMCA a potem skieruje sprawe do google.
    Czytam systematycznie pani blog, ponieważ jestem początkującą internautką, wielu rzeczy nie rozumiem, ale duzo sie uczę. Jeszcze raz dziękuje za ten blog:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłaś tu przydatne posty. Jeśli miałabyś jakieś dodatkowe pytania, zawsze możesz mnie złapać na priv np. na Google+. Pomogę w miarę możliwości :)

      Usuń
  3. Na totalnych chamów co kopiują i nawet nie formatują treści polecam tynt.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie interesuje, od strony doświadczenia, w jaki sposób googiel stwierdza co jest kopią a co oryginałem? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Są narzędzia, które pozwalają walczyć z osobami, które kradną treści. Więcej na ten temat w innowacyjnym serwisie http://copyact.com/tam też darmowa wyszukiwarka treści i zdjęć.

    OdpowiedzUsuń